Podczas wakacji szczególnie często szukamy lektur, które pozwolą nam się odprężyć. Kryminały świetnie się do tego nadają, a kryminały niezwykle utalentowanego Jo Nesbø są po prostu strzałem w dziesiątkę. "Policja" to dziesiąty (dla mnie niespodziewany) tom cyklu z charyzmatycznym Harrym Hole.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Liczba stron: 472
Jo Nesbø obwieścił światu, że jego związek z Harrym Hole przeżywa kryzys. Trudno się temu dziwić, przecież wszystko ma swój koniec. Harry Hole miał zginąć w „Upiorach”. Zanim jeszcze sięgnęłam po zapowiadający się jako ostatni tom cyklu, ze zdziwieniem odkryłam, że pojawił się następny. Dlaczego? Z szacunku dla uczuć czytelników? W końcu ten związek to trójkąt… Z wyrachowania? A może jako wynik skutecznej perswazji wydawnictwa? Wiem jedno: jeśli od ostatecznego rozstania dzielą nas takie książki jak „Policja” to nie mam nic przeciwko długiemu pożegnaniu. Jo Nesbø prezentuje bowiem świetną pisarską formę.
Autor stawia
akcent w „Policji” na tytułowe środowisko. Ofiarami serii morderstw padają policjanci
a liczne tropy wskazują na to, że sprawcą może być ktoś z własnych szeregów. To
stwarza ciekawy klimat powieści i pole do popisu nie tylko na kryminalnym, ale
również społeczno-obyczajowym gruncie. Jo Nesbø umiejętnie wzbogaca fabułę o
ukazanie mechanizmów rządzących lokalną polityką i samą instytucją
policji. Mogłoby się wydawać, że to ryzykowny zabieg w tym gatunku, ale Jo Nesbø ma świetne wyczucie proporcji, filmowe zacięcie i umiejętność sprawnego i
plastycznego przeplatania wątków. A wszystko jest wiarygodne psychologicznie.
Autor bawi się z czytelnikiem jak kot z myszą. Intryguje, podsuwa nowe tropy,
podpuszcza, aby już za chwilę dać nam prztyczka w nos. Wrong way! Nie tędy
droga! I tak do ostatniej strony.
Owszem,
wraca też Harry, który umknął śmierci w ostatniej chwili i sobie tylko znanym
sposobem. Z jedną widoczną blizną więcej, kilkoma dodatkowymi grzechami na
sumieniu i mocno przytępionym grzeszno-demoniczno-autodestrukcyjnym rysem,
który tak nas do tej pory w nim pociągał. Wygląda na to, że Jo Nesbø postanowił
postać Harrego „wygasić". Sprawić, aby w każdej kolejnej książce, jeśli
takie powstaną, znaczył dla nas coraz mniej, ale żebyśmy równocześnie nadal
czuli satysfakcję z lektury. Pokrętny pomysł na rozstanie, który jednak tym
razem doskonale się sprawdził.
>>>Moja subiektywna ocena: 8/10<<<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz