wtorek, 8 lipca 2014

Jo Nesbø - Policja

Podczas wakacji szczególnie często szukamy lektur, które pozwolą nam się odprężyć. Kryminały świetnie się do tego nadają, a kryminały niezwykle utalentowanego Jo Nesbø są po prostu strzałem w dziesiątkę. "Policja" to dziesiąty (dla mnie niespodziewany) tom cyklu z charyzmatycznym Harrym Hole. 



Tytuł oryginalny: Politi
Tłumaczenie: Iwona Zimnicka
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Liczba stron: 472






Jo Nesbø obwieścił światu, że jego związek z Harrym Hole przeżywa kryzys. Trudno się temu dziwić, przecież wszystko ma swój koniec. Harry Hole miał zginąć w „Upiorach”. Zanim jeszcze sięgnęłam po zapowiadający się jako ostatni tom cyklu, ze zdziwieniem odkryłam, że pojawił się następny. Dlaczego? Z szacunku dla uczuć czytelników? W końcu ten związek to trójkąt… Z wyrachowania? A może jako wynik skutecznej perswazji wydawnictwa? Wiem jedno: jeśli od ostatecznego rozstania dzielą nas takie książki jak „Policja” to nie mam nic przeciwko długiemu pożegnaniu. Jo Nesbø prezentuje bowiem świetną pisarską formę.

Autor stawia akcent w „Policji” na tytułowe środowisko. Ofiarami serii morderstw padają policjanci a liczne tropy wskazują na to, że sprawcą może być ktoś z własnych szeregów. To stwarza ciekawy klimat powieści i pole do popisu nie tylko na kryminalnym, ale również społeczno-obyczajowym gruncie. Jo Nesbø umiejętnie wzbogaca fabułę o ukazanie mechanizmów rządzących lokalną polityką i samą instytucją policji. Mogłoby się wydawać, że to ryzykowny zabieg w tym gatunku, ale Jo Nesbø ma świetne wyczucie proporcji, filmowe zacięcie i umiejętność sprawnego i plastycznego przeplatania wątków. A wszystko jest wiarygodne psychologicznie. Autor bawi się z czytelnikiem jak kot z myszą. Intryguje, podsuwa nowe tropy, podpuszcza, aby już za chwilę dać nam prztyczka w nos. Wrong way! Nie tędy droga! I tak do ostatniej strony. 

Owszem, wraca też Harry, który umknął śmierci w ostatniej chwili i sobie tylko znanym sposobem. Z jedną widoczną blizną więcej, kilkoma dodatkowymi grzechami na sumieniu i mocno przytępionym grzeszno-demoniczno-autodestrukcyjnym rysem, który tak nas do tej pory w nim pociągał. Wygląda na to, że Jo Nesbø postanowił postać Harrego „wygasić". Sprawić, aby w każdej kolejnej książce, jeśli takie powstaną, znaczył dla nas coraz mniej, ale żebyśmy równocześnie nadal czuli satysfakcję z lektury. Pokrętny pomysł na rozstanie, który jednak tym razem doskonale się sprawdził.



>>>Moja subiektywna ocena: 8/10<<<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz