Propozycja terapeutyczna. Dla tych, którzy łakną wzruszeń. Nic dodać, nic ująć...
Tłumaczenie: Magdalena
Filipczuk, Michał Filipczuk
Wydawnictwo: Wydawnictwo
Prószyński i S-ka
Liczba stron: 608
Kochajcie! Życie niesie ze sobą wiele frustracji, trudnych, często wręcz tragicznych chwil, ale jeśli będziecie kochać i będziecie kochani, poradzicie sobie w każdej sytuacji.
Takie przesłanie płynie z kartek książki Ka Hancock. Owszem,
prawda trywialna, ale tak często o tej prawdzie zapominamy, że dobrze gdy ktoś
nam o niej od czasu do czasu przypomni. Szczególnie jeśli jest to ktoś kto lubi
ludzi i optymistycznie patrzy na świat. Ka Hancock do tej grupy właśnie należy.
Z racji wykonywanego zawodu Autorka musiała być świadkiem
wielu trudnych, smutnych i tragicznych chwil w życiu swoich pacjentów. Widziała
zapewne jak wielu z nich pomogła lub wręcz ocaliła siła miłości bliskich im
osób, a jak wielu poddało się pozbawionych tego wsparcia. Napisała więc
historię, która skupia się na budującej sile miłości. Miłości ofiarowanej i
odwzajemnianej, mądrej, cierpliwej i wyrozumiałej. Łączącej ludzi ponad wiek,
płeć, pokrewieństwo, problemy, choroby, a nawet śmierć. Uproszczeń w
opowiadaniu jest mnóstwo i gdyby nie wysokie oceny czytelniczek, nie szukałabym
tej książki w bibliotece na podstawie noty wydawcy. Przyznaję też, że na początku
miałam ochotę odłożyć lekturę. Należę jednak do osób, które łatwo wzruszyć i
tak od pierwszego wzruszenia poprzez kolejne, a tych u Ka Hancock jest naprawdę
dużo, dobrnęłam do ostatniej strony. I to jest chyba klucz do zrozumienia
wysokich ocen. Historia obfitująca w tragiczne wydarzenia, ale otulona ciepłym
szalem empatii i optymizmu Autorki kochającej świat i ludzi dostarcza wzruszeń
o niemal terapeutycznie oczyszczającej sile.
>>>Moja subiektywna ocena: 5/10<<<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz